Podróż Majowa Toskania
Jaka jest majowa Toskania? Zielona, kolorowa i pachnąca. No i oczywiście smaczna, ale taka jest na pewno o każdej porze roku. Chyba jednak krajobraz, a przede wszystkim przyroda rzuca się najbardziej w oczy po przybyciu do Toskanii. Niby wszystko podobne do naszego Pogórza, a mimo to bardziej zielone, bardziej kolorowe i bardziej pachnące. Może to efekt półrocznej szarzyzny i wyczekiwania na eksplozję wiosy? Wszystko kwitnie, akacje pachną, że zakręcić może się w głowie. Jadąc przez Toskanię oczy od razu wyłapują co jest nie tak w krajobrazie. Tam ktoś wzdłuż drogi posadził cyprysy zamiast topoli, tutaj pod domem wystają palmy zamiast jodełek kaukaskich i świerków srebrzystych, na skarpie plenią się opuncje i agawy zamiast zwykłych polskich chaszczy.
No tak ale co z duomo, torre, piaza, borgo i Castello? To chyba z zabytków Toskania jest najbardziej znana (no może tuż obok Chianti ;) Wszystkie budowle tak jak przez ostatnie stulecia stały, tak i stoją dalej. Zostały już obejrzane i zwiedzone na wszystkie sposoby – w 2D, 3D, livecam, z ziemi i z kosmosu. I tutaj mam do siebie największy żal do siebie. Uległem tym wszystkim kolorowym przewodnikom, googleearthom , streetview i co tam jeszcze. Zabrakło zaskoczenia, tego dreszczyka emocji, gdy po wielu miesiącach snucia planów i wyczekiwania, właśnie teraz, już tutaj, tuż za zakrętem wyłania się katedra, wieża, plac. Czy ktoś jeszcze pamięta przewodniki z jedynym zdjęciem na okładce? Na szczęście Toskania ma do zaoferowania bardzo dużo, pozwala odkrywać się powoli i mimo wszystko potrafi zaskoczyć.
Spodziewałem się, że najlepszym sposobem poznania toskańskich krajobrazów będą wycieczki rowerowe. Okazało się, że wcale to nie jest takie oczywiste. Różnice wzniesień powodują, że zamiast delektowania się otoczeniem wypatruje się końca wzniesienia. Ale i tak najgorsze są wypadające zza zakrętu samochody, pędzące z zawrotną prędkością i mijające rowerzystów ”na żyletkę”. Jednak w blaszanej puszce czułem się bezpieczniej. Pozostało mi oglądanie krajobrazów przez samochodową szybę. Piękne widoki mijałem z goryczą, nie mogąc znaleźć miejsca na zatrzymanie się na poboczu.
Po przybyciu do Toskanii pierwsze kroki skierowaliśmy do Sieny, odwiecznej rywalki Florencji, pozostającej zawsze w cieniu swojej większej siostry. Sama podróż samochodem do Sieny niesie ze sobą sporo atrakcji. Droga wije się przez pagórkowaty region Chianti, którego zbocza zajmują winnice i gaje oliwne, a na szczytach rozsiadły się wioski i miasteczka.
Siena to przede wszystkim Campo, czyli główny plac w mieście. Bardzo nietypowy, bo w kształcie muszli, a do tego pochyły. Ku większemu zaskoczeniu w najniższym miejscu stoi Palazzo Pubblico, czyli ratusz ze swoją 102 metrową wieżą (Torre Mangia). Na Campo życie toczy się niespiesznie. Panuje leniwa atmosfera. Turyści rozsiedli się na nagrzanym toskańskim słońcem ceglanym placu i delektują się pizzą oraz otaczającym widokiem. Maj w Toskanii ma to do siebie, że jeszcze nikt nie szuka cieni i wszyscy cieszą się ciepłem nagrzanych kamieni.
Na wizytę w San Gimignano czekałem chyba najbardziej ze wszystkich miejsc w Toskanii. Moja cierpliwość została wynagrodzona. San Gimignano ze swoimi średniowiecznymi drapaczami chmur wielokrotnie, nieoczekiwanie pojawia się na horyzoncie podczas zbliżania się do tego miasta. Już z daleka zapowiada atrakcje proporcjonalne do wysokości kamiennych wież. Miasteczko słynie z 14 takich budowli, które powstały jako siedziby rodów rycerskich i pełniły z jednej strony funkcje obronne, a z drugiej podnosiły prestiż właścicieli. Całe miasteczko wygląda jak żywcem przeniesione ze średniowiecza i sprawia wrażenie jakby każdy kamień miał do opowiedzenia własną, ciekawą historię.
Bibbonę raczej trudno znaleźć w przewodnikach. Tak samo trudno jest napisać przewodnik o każdym miasteczku w Toskanii, albo chociaż je wymienić, bo na to zasługują. I całe szczęście, bo pozostaje chociaż troszkę Toskanii do odkrycia. Bibbona nie ma zabytków, sama wygląda jak zabytek. Przyjemnie się spaceruje jej uliczkami. Do tego stopnia, że postanowiłem wrócić tutaj wieczorem. A wieczór jest magiczny. Przez pootwierane okna słychać rozmowy mieszkańców, czuć zapachy przygotowywanych kolacji. Uliczki zupełnie puste, można zajrzeć w każdy zakątek.
A Marina di Bibbona? Zupełne przeciwieństwo średniowiecznego miasteczka. Hotele, campingi, pensjonaty, lodziarnie i pizzerie. Są oczywiście sklepiki z chińszczyzną. Całość jakby znajome, już gdzieś widziane nad Bałtykiem, no może troszkę bardziej dopieszczone. Plaża szeroka, piaszczysta o nieciekawym kolorze. Za to frajda dla dzieci niesamowita.
Warto oddalić się od wybrzeża na kilka kilometrów, nacieszyć się toskańskim krajobrazem, zwiedzić urokliwe miasteczka ulokowane na szczytach gór. Jednym z takich miejsc jest Campiglia Marittima. Było to chyba największe zaskoczenie podczas całego wyjazdu. Byłoi w tym sporo przypadku, trochę się pogubiliśmy i to dwa razy. Po pierwsze zamierzaliśmy zwiedzić pobliski zamek - Roca di San Silvestro, a wylądowaliśmy na zamku w Campigli. Wracając do samochodu wybraliśmy inną drogę i znaleźliśmy się pośrodku średniowiecznego miasteczka - ciasnego, garbatego, całego z kamienia. Dookoła żywej duszy, żaden turysta nie zbłądził tak jak my. Z resztą turystów się tutaj raczej nie oczekuje o czy świadczy zupelny brak restauracyjek, sklepikow i innych przypytków. To jest poprostu zwykłe toskańskie miasteczko, w którym życie toczy się od wieków, a mieszkańcy przywykli do uroku otaczających domów, uliczek.
Podróż do Toskanii planowaliśmy od kilku lat. Ale jak to z planami bywa są bez przerwy zmieniane i odkładane. W końcu się udało. Tym razem w planach wyjazdu najwięcej do powiedzenia miała najmniejsza uczestniczka wycieczki - 4 -letnia córcia. Zdecydowaliśmy się na wyjazd pod namioty z Eurocampu. Tydzień spędziliśmy na campingu Norceanni Girasole koło Florencji i kolejne 2 tygodnie na campingu Le Capanne na zachodnim wybrzeżu. Zarówno campingi jak i namioty przystosowane są na rodzinne wakacje, zapewniają dużo atrakcji i udogodnień dla najmłodszych. Począwszy od placów zabaw, basenów i innych atrakcji wodnych dla najmłodszych, a skończywszy na specjalnie przystosowanych dla maluchów toaletach i łazienkach. Warto jednak zwrócić uwagę na jak najwyższy standard campingu (liczba gwiazdek to dość dokładnie odzwierciedla). Warto wybrać, zwłaszcza w maju, camping z zadaszonym basenem, z podgrzewaną wodą. Maj w Toskani jest piękny, chociaż temperatury w nocy skracają wieczory przy lampce chianti i wyganiają do namiotów.
Wiem, że jadąc z dzieckiem każda informacja może być przydatna i nie ma banalnych pytań. Więc proszę pytać.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Nigdy nie byłem w Toskanii, dlatego z wielkim zaciekawieniem zagłębiłem się w Twą podróż! Wspaniale opisana, barwnym językiem napisana, z ważnymi i ciekawymi informacjami, wszystko to powoduje że super się ją czyta. Oprócz tego cała masa zaś pięknych zdjęć w mojej ulubionej porze, czyli w maju, gdy wszystko tak pięknie kwitnie, w tym maki, do których też mam słabość:) Choć już kiedyś myślałem o wyjeździe do Toskanii, to teraz jeszcze bardziej się do tego przekonałem:) Gratuluję pięknej podróży za którą oczywiście wystawiam plusa! Pozdrawiam i do zobaczenia w kolejnej podróży:)
-
Widziałam kawał Włoch ale w Toskanii mnie jeszcze nie było. Kusi mnie podobnie jak Prowansja ze swoimi polami lawendowymi. Cieszę się, że udało Wam się zrealizować tą podróż.
-
Super opis :) Planujemy wyprawę do Toskanii na przyszły rok ( z dwuletnią w tym czasie dziewczynką). Mam takie pytanie byli Państwo swoim samochodem czy coś wypożyczali Państwo na miejscu, jak bym mogła prosić o dokładne namiary na te kempingi i informacje w jakiej cenie jest nocleg na takich kempingach. No i proszę o informację czy faktycznie w maju nocą jest zimno w namiotach, bo nie wiem czy to jest dobra forma noclegu dla dziecka :) Jeśli to nie jest oczywiście zbyt niestosowne pytanie to proszę o przedział kwotowy jaki jest potrzebny żeby spędzić w Toskanii 3 tygodnie, bo również biorę pod uwagę taką długość pobytu we Włoszech. Dziękuję za opis, pomógł mi uporządkować pewne informacje :)
-
Każde maki są śliczne, a ja mam do nich wyjątkową słabość ;)
-
Toskańskie maki są śliczne :)
-
Taki słodki balast trochę Cię tłumaczy, zaczekaj aż podrośnie...
-
Trochę żałuję i mi tego brakowało. Na usprawiedliwienie mogę dodać, że miałem 4-letni balast z tyłu na krzesełku rowerowym ;)
-
Piękne miejsce, ja miałam to szczęście, że pokręciłam się po Toskanii rowerem, nieraz pewnie go i pchałam, to kwestia kondycji, ale doskonały sposób na zwiedzanie uroczych zakątków, które samochodem ominiesz.
Kocham Toskanię i byłam tam właśnie wiosną.Jest taka jak piszesz i pokazujesz.Piękna,zielona,pachnąca i kusząca.W tej krainie można się zakochać.
Dzięki za przypomnienie pięknych chwil.
Pozdrawiam-)